Celiakia i chleb
Zawsze bardzo lubiłam słuchać historii o swoich dziadkach. Kim byli, co robili i jacy byli. Mam to szczęście, że dobrze pamiętam swoich dziadków od strony taty. Niestety rodzice mojej mamy odeszli bardzo szybko, więc w swojej pamięci noszę tylko historie o nich. Mój dziadek od strony mamy był piekarzem. Co ciekawe, od dziecka mam tak, że jak czuję zapach świeżego chleba to przychodzi do mnie myśl o dziadku Janku. Niesamowite, że potrafimy stworzyć wspomnienia i skojarzenia z sytuacji, które nigdy nie istniały. Wracając do chleba, to ja go po prostu uwielbiam. I jestem mocno wybrednym koneserem pieczywa :).
Dobry chleb bez glutenu
Kiedy Pani Prezes przeszła na dietę bezglutenową, aby uniknąć ewentualnego zanieczyszczenia glutenem, przestaliśmy kupować zwykłe pieczywo. Pani Prezes nigdy nie lubiła chleba (podejrzewamy, że mogła się po nim po prostu źle czuć) i bardzo chętnie przerzuciła się na chrupkie pieczywo kukurydziane i ryżowe. Takie rozwiązanie było dobre dla niej, ale do czasu. Zapragnęliśmy trochę chlebowej „normalności”, która byłaby bezpieczna dla naszej córki. Osoba chora na celiakię, żeby znaleźć smaczny chleb o zdrowym składzie musi się trochę naszukać. Chciałam też, żeby Pani Wiceprezes mogła zjeść trochę tego chleba, więc zależało mi na tym, żeby nie było w nim żadnych ulepszaczy.
Przeszukując internet i różne przepisy na bezglutenowe chleby, trafiłam na warsztaty z pieczenia bezglutenowego chleba na zakwasie, prowadzone przez Ewę Ługowską (autorkę bloga Misa Mocy). Gdy zobaczyłam jak wygląda ten chleb wiedziałam, że musi on zagościć na naszym stole.
Pojawił się pewien problem. Będąc z dwójką małych dzieci, ledwie ogarniając karmienie ich, sprzątanie i ogólnie mówiąc „prowadzenie domu”, byłam pewna, że nie dam rady zrobić tego chleba. Nie czarujmy się, robienie zakwasu może nie jest skomplikowane, jednak potrzebne są cierpliwość, spokój i systematyczność w dokarmianiu – mi tych cech aktualnie brakuje (mówię tu nie tylko o zakwasie, ale i o wychowywaniu własnych dzieci ;)). Tutaj z pomocą przyszła moja mama, która mimo obaw, podjęła się wyzwania pieczenia chleba dla wnuczki. Jeden z pierwszych chlebów mogliście zobaczyć we wpisie „Czas na podsumowanie” . Tak więc w naszym domu pojawił się pyszny, zdrowy, świeży i przede wszystkim bezglutenowy chleb. Już kiedyś pisałam, że cudownie jest mieć wspierającą rodzinę.
Kosz na chleb
Dobry chleb powinien mieć też dobrą oprawę. Dlatego na zdjęciu widzicie kosz na chleb mojego autorstwa. Długo myślałam, jak to zrobić, żeby można było prać samo wnętrze kosza. Okazuje się, że na najprostsze rozwiązania czasami bardzo trudno wpaść. Ten kosz na chleb, zamiast wszytego środka, ma wymienną serwetę. Na zdjęciu widzicie go w odsłonie zimowo-świątecznej, czyli w zielone choinki. Żeby nasz chleb nie wysechł zbyt szybko, jest on zawijany w tę mięsistą serwetę i trzymany w koszu, w szafce. Kosz ma średnicę 22cm, więc idealnie mieści bochen z przepisu Misa Mocy.
Taki chleb pojawia się u nas raz w tygodniu. Bardzo trudno jest zrobić mu porządne zdjęcia, ponieważ zawzyczaj jest wyjadany przez domowników w trybie ekspresowym. Chleb ze świąt był z mąką gryczaną, ten który widzicie na zdjęciu jest bez mąki gryczanej i ma kolor różowy! Jego skórka jest chrupiąca, a miąższ miękki i sprężysty. W smaku dorównuje chlebom glutenowym. Jeżeli ktoś nie może jeść glutenu, to bardzo polecam tę recepturę.
P.S. Piekarski gen nie zginął w naszej rodzinie. Ja może jestem tylko specem od jedzenia chleba, za to mój brat piecze przepyszne chleby glutenowe a mama stała się mistrzem chlebów bezglutenowych!