maseczki pandemia COVID-19
teksty nieuczesane

Szklanka do połowy pełna – czyli o tym, co uczynił COVID-19

Kiedy zaczynałam pisać ten wpis, COVID-19 zdawał się wycofywać. Przestaliśmy szyć maseczki, obostrzenia były powoli zdejmowane, zaczęliśmy spotykać się z rodziną i przyjaciółmi. Wzięliśmy oddech.

Jednak dzisiaj sytuacja bardzo się zmieniła. Ilość zarażeń jest zdecydowanie większa i dalej rośnie. Otwarte granice ponownie zaczynają się zamykać, a policja daje mandaty za nienoszenie maseczki. Czy w takim razie ma sens wracać do tego co było? Pisać o tym, że w czasie obostrzeń pandemicznych można znaleźć elementy pozytywne, promyki dobrego? Ponieważ sama zaczynam się nad tym zastanawiać i również przytłacza mnie aktualna rzeczywistość, to w ramach autoterapii publikuję ten wpis. Wpis, który z założenia miał pokazać „szklankę do połowy pełną”. Czyli o pozytywnych stronach izolacji w czasie pandemii COVID-19.

Niemożliwe stało się możliwe.

Kiedy w styczniu 2020 roku, moja mama wyraziła zwątpienie, czy uda jej się wyjechać na zaplanowaną podróż do Chin, parsknęłam tylko „Ten wirus w Chinach? Przecież zaraz sobie z tym poradzą. Zresztą w tamte rejony i tak się nie wybieracie”. Już wiecie jak bardzo się wtedy myliłam. Mama na wycieczkę nie pojechała, a to był dopiero początek. Jeszcze przed zamknięciem szpitali udało mi się urodzić małą A. – Panią Wiceprezes. A potem z domowej perspektywy i z rosnącym przerażeniem obserwowałam co się dzieje na świecie.

Kiedy pod koniec marca, usłyszałam, że kuzynka szyje maseczki do szpitali, coś mnie tknęło. Pomyślałam, że może ja też mogę pomóc? Internetowe grupy zrzeszające osoby szyjące maseczki dla szpitali, rosły z godziny na godzinę. Na portalach społecznościowych można było zauważyć ogólne poruszenie i mobilizację. Pracownicy szpitali nie mieli środków ochrony osobistej, więc szpitale chętnie przyjmowały maseczki bawełniane. Kobiety wyciągały maszyny do szycia i brały się do roboty. Działo się, i ta chęć pomocy była niezwykle motywująca. Moja mała A. miała wtedy trochę ponad miesiąc, wieczorami ładnie spała, więc miałam kilka chwil żeby dołączyć do akcji szycia maseczek.

Izolacja na wsi.

We wsi, w której mieszkam, kilka kobiet zorganizowało się i utworzyło grupę szyjącą maseczki dla szpitali. Z pomocą wcześniej wspomnianej kuzynki dołączyłam do grupy, która w niesamowitym tempie rosła w siłę. Do pomocy przyłączały się nie tylko osoby szyjące. Mieliśmy grupę, która zarządzała całą akcją, grupę która cięła materiały i troczki, grupę która tworzyła gotowe pakiety dla osób szyjących. Ze względu na zalecaną w tamtym czasie izolację, nie widywałyśmy się, potrzebne materiały lub gotowe maseczki wieszałyśmy na płotach naszych domów, lub zostawiałyśmy pod drzwiami. Jedna osoba jeździła i zbierała lub rozwoziła potrzebne rzeczy. Mobilizacja była niesamowita. W między czasie, za pośrednictwem komunikatora, rozmawiałyśmy o wszystkim poznając się nawzajem. Często okazywało się, że mieszkamy niedaleko siebie, nasze dzieci chodzą do tego samego przedszkola, albo często widywałyśmy się na ulicy spacerując z psami. Zwykłe znajomości sąsiedzkie, które ostatnimi czasy jakby osłabły, znów zyskały na sile. Przestaliśmy być tylko sąsiadami, zaczęliśmy być znajomymi.

Najbardziej fascynujące w tej całej zorganizowanej grupie było to, że ta współpraca nie skończyła się wraz z końcem akcji szycia maseczek. Nasza grupa stała się swoistym, współczesnym kołem gospodyń wiejskich. Grupą kobiet, które wspiera się nawzajem. Dzielimy się przepisami, słoikami na przetwory, gotowymi przetworami, radzimy się nawzajem w wielu kwestiach.

Paradoksalnie, izolacja pozwoliła mi poznać lepiej sąsiadów i możliwości jakie daje mieszkanie na wsi. Aby nie szukać daleko przykładów, dzięki poszerzeniu znajomości sąsiedzkich dowiedziałam się, że w sąsiedniej wsi mogę kupić mleko prosto od krowy, już wiem kto ma dobre warzywa i gdzie są najlepsze truskawki.

I z czego się tu cieszyć?

Oczywiście nie mam na celu gloryfikowania tego trudnego momentu naszej historii. Wirus, pandemia i izolacja dla wielu ludzi była ogromnym szokiem i bardzo trudnym tematem. Nagle zostaliśmy zamknięci w czterech ścianach, nasze działania zostały ograniczone, a nasza osobista wolność stanęła pod znakiem zapytania. W tym czasie wydarzyło się również wiele złych rzeczy: depresja, samotność, czy też przemoc w domach. I oczywiście nie możemy o tym zapominać, gdyż są to bardzo ważne kwestie.

Jednak na ten czas izolacji możemy spojrzeć w dwojaki sposób. Ta „szklanka” może być albo do połowy pełna, albo do połowy pusta. Nasza sytuacja życiowa nie zawsze pozwala nam wybrać perspektywę. Jednak jeżeli tylko możemy, próbujmy zauważać pozytywne strony każdej sytuacji. Szczególnie, że temat COVID-19 cały czas nie schodzi z nagłówków prasowych.

A na koniec, dla tych którym chciało się czytać do końca, życzę zdrowia i pozytywnego myślenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *